Obóz wędrowny - Beskidy 2006
Wpisa³: Admin   
22.07.2006.

5 lipca 2006

Bielsko-Biała
Krótka wizyta na
bielskim rynku

O 800 każdy stawiÅ‚ siÄ™ przy szkole – na miejscu staÅ‚ już autobus, którego kierowcÄ… byÅ‚ pan StanisÅ‚aw.

W porównaniu z poprzednim obozem, jechaliÅ›my krótko – o piÄ…tej po poÅ‚udniu byliÅ›my już w Bielsku-BiaÅ‚ej. Nasze schronisko mieÅ›ciÅ‚o siÄ™ na III piÄ™trze akademika. Nasze bagaże wtargaliÅ›my do pokojów o numerach 40X.

Po chwili odpoczynku, oblężeniu pryszniców, zeszliÅ›my do jadalni na obiadokolacjÄ™. Tam, oprócz jedzenia, spotkaliÅ›my przemiÅ‚Ä… paniÄ… kucharkÄ™. Pó¼niej wyszliÅ›my do miasta. ObejrzeliÅ›my fontannÄ™, zjedliÅ›my lody i znów ruszyliÅ›my do naszego schroniska im. Bolka i Lolka. Wieczorem obejrzeliÅ›my półfinaÅ‚ mundialowych zmagaÅ„: Portugalia-Francja. W finale zagra Francja z WÅ‚ochami, zobaczymy kto wygra…

Niestety - nasze intensywne, głośne kibicowanie nie zostało pochwalone przez panią Krysię, ponieważ obowiązywała już cisza nocna.

Tak więc obecnie siedzę i po cichu, po kryjomu rozmawiam z laskami z pokoju 404.

PS Wieczorem odwiedził nasz pokój Miniżółwik, czyli ćma w skorupce.

wędrowny -Beskid Śląski 2006

6 lipca 2006

Kozia Góra
Schronisko na
Koziej Górze

Dziś wchodziliśmy na Kozią Górkę. Co to taka Kozia Górka na nas? Małe to wzniesienie, więc nikt nawet nie marudził, po drodze widzieliśmy piękną panoramę Bielska-Białej. Na szczycie każdy się rozleniwił i zajął się czymś interesującym dla niego: śpiewaniem, opalaniem się, graniem w karty czy rozmawianiem o siedleckich mafiach.

Z Koziej Górki „zbiegliÅ›my” (surowo zabronione!) z powrotem na dół i dalej dotarliÅ›my do odkrytego basenu. DÅ‚ugo tam posiedzieliÅ›my. SzaleÅ„stwo w wodzie…! Niektórzy jednak woleli siÄ™ opalać w cieniu, jeść lody czy czytać ambitne „Bravo girl”. Jednak basen to byÅ‚o TO – zmÄ™czeni, „sflaczali” po wÄ™drówce migiem skoczyliÅ›my do wody. Och…przecudnie! Zastosowano także nowÄ… technikÄ™ skakania do wody na główkÄ™. Dziewczyny chciaÅ‚y siÄ™ tego nauczyć. Rezultat byÅ‚ taki, że skakaÅ‚y na tzw. „żabkÄ™” lub „kotka” z dziwnie rozczapierzonymi koÅ„czynami, uderzajÄ…c w niektórych przypadkach twarzÄ… w taflÄ™ wody. Oj, byÅ‚o stÄ™kanie… „Jej, czy ja nie mam czerwonego policzka?!”.

Kiedy sie wyszaleliÅ›my, po poÅ‚udniu wróciliÅ›my na posiÅ‚ek do oÅ›rodka, a potem wyruszyliÅ›my na wielkie zakupy do hipermarketu. SzaleÅ„stwo!!!WychodziliÅ›my z zapasami pożywienia na noc: chipsy, cola – podstawa, choć, rzecz jasna, nie u każdego.

Tak wiÄ™c teraz, w porze wieczornej (0012) ktoÅ› już na pewno Å›pi, jednak wnioskujÄ™ po odgÅ‚osach z jakiegoÅ› 40X-coÅ› tam, że ktoÅ› jeszcze stara siÄ™ pobroić, ktoÅ› inny natomiast niewÄ…tpliwie coÅ› wpycha do ust…

Å»ycie obozu u „Bolka i Lolka” – zobaczymy, kto jutro bÄ™dzie na siÅ‚ach…

PS Kolejny robaczek nas odwiedziÅ‚: Paralotniarz, bo ma takie przeÅ›mieszne skrzydeÅ‚ka. Ojej! PoleciaÅ‚…


7 lipca 2006

Na Szyndzielni/td>
Jesteśmy na Szyndzielni
Pamiątkowe zdjęcie
Pamiątkowe zdjęcie
przed schroniskiem
na Szyndzielni
Zejście z Klimczoka
Zejście z Klimczoka

Na Å›niadanie byÅ‚y jaja. Najedzeni ruszyliÅ›my podbijać Klimczok. Najpierw na szczyt Szyndzielni dotarliÅ›my tzw. gondolami. MogliÅ›my zobaczyć z kolejki przepiÄ™knÄ… panoramÄ™ Bielska-BiaÅ‚ej, jednak minusem byÅ‚o to, że czuliÅ›my siÄ™ tam jak „rozciapciana” parówka wyjÄ™ta po 10 minutach z mikrofalówki. StaÅ‚o siÄ™ tak, ponieważ sÅ‚oneczko przygrzewaÅ‚o (czasami aż za mocno), a w wagonikach byÅ‚y jedynie maÅ‚e otworki na minimalnÄ… ilość powietrza. Dramat przeżyli ci, którzy stanÄ™li w miejscu na 5 minut (brak prÄ…du). I cóż mogÅ‚o roić siÄ™ w ich biednych główkach?! Ogarnęła ich panika i rzucili siÄ™ do „superhipermega” otworów na powietrze. W tym samym momencie moja gondola już wjechaÅ‚a na SzyndzielniÄ™, byÅ‚ tylko jeden problem: drzwi siÄ™ zacięły, a ja poczuÅ‚am sie jak klaustrofobiczka. Ale komu w drogÄ™, temu czas, naszym celem byÅ‚ dzisiaj także Klimczok, wiÄ™c i tam dotarliÅ›my. Kiedy schodziliÅ›my ze szczytu, urzekÅ‚y nas przepiÄ™kne widoki.

Zmęczyliśmy się wbrew pozorom ciężkim zejściem z Klimczoka (każdy pragnął tylko prostej płaszczyzny). Po drodze odwiedziliśmy Sanktuarium Maryjne prowadzone przez salezjanów. Zmęczeni, wygłodniali przeszliśmy przez cały Szczyrk, by trafić do pizzerii, gdzie zjedliśmy ( pytanie za sto punktów), rzecz jasna, pizzę!

Po posiÅ‚ku pan Stasiu zawiózÅ‚ nas do oÅ›rodka – nareszcie prysznic! KleiliÅ›my siÄ™ do podÅ‚ogi, Å›cian, do siebie (ehehehe :D). OtrzymaliÅ›my kronikÄ™ schroniska PTSM im. Bolka i Lolka, gdzie ( a jakże) zostawiliÅ›my swój maÅ‚y Å›lad dla potomnoÅ›ci.

Owy wpis:

Wśród nas są zatwardziali miłośnicy gór
Stękający na stokach
DyszÄ…cy na szczytach
Wśród nas są Ci pierwsi na obozie
Pierwsi w Beskidzie ÅšlÄ…skim
Pierwsi u Bolka i Lolka

Jednak pomimo tych różnic łączy nas to że jesteśmy
TU I TERAZ
Że oddychamy bielsko-białym powietrzem
I czegoś w końcu się uczymy

Czego

Doceniania piękna przyrody
Tolerancji
Wspólnej współpracy
Przyja¼ni i wzajemnej pomocy
…wiele innych…

Codziennie ścierają się nasze charaktery, trą się o siebie, by znale¼ć swe miejsce. I choć tak bardzo się różnimy, to jednak coś nas łączy!

Wspólne trudy na stokach
Siódme poty wylane w niemiłosiernym lipcowym słońcu
CoÅ› jednak nas Å‚Ä…czy

Zachwyt nad cudami natury

DziÄ™kujemy, że przyjÄ™to nas – obozowÄ… mÅ‚odzież, pod swój wspaniaÅ‚y dach. DziÄ™kujemy, ze zastaliÅ›my tu genialne warunki, wszak caÅ‚ej grupie bardzo siÄ™ tu podoba. DziÄ™kujemy za wyrozumiaÅ‚ość i przepraszamy, jeÅ›li w czymÅ› zawiniliÅ›my – taka już mÅ‚odzież – wiecznie niespokojna.

Obóz wÄ™drowny – Gimnazjum w Siedlcu (Wielkopolska) www.gimnazjum.siedlec.pl ( a co – trzeba siÄ™ zareklamować)

ChÅ‚opcy grali w piÅ‚kÄ™. Jedna piÅ‚eczka wpadÅ‚a na dach. Inni Å›piewali urocze piosenki (pokój 412) – każdy znalazÅ‚ coÅ› dla siebie – Å›miechy, chichy, kisieli, chipsy i cola. NO I KARTY!

Zjedliśmy kolację, a po kolacji poszliśmy do swych pokoi (przedłużona cisza nocna, wariactwo do 2230) i staraliśmy się zasnąć, jako że nazajutrz mieliśmy mieć wczesną pobudkę.

PS: W 404 zabiliÅ›my Paralotniarza I, zostaÅ‚am nazwana żulem materialnym, a w kronice rozpÅ‚aszczyÅ‚am Szczepana – minizielonego robaczka. Dla potomnoÅ›ci! Ole!


8 lipca 2006

Wjazd na Skrzyczne Idziemy na Przełęcz Salmopolską Na Malinowskiej Skale
Wjazd na Skrzyczne Idziemy na Przełęcz
SalmopolskÄ…, gdzie
czeka na nas autobus
Na Malinowskiej Skale

DziÅ› byÅ‚ ekstremalny dzieÅ„, choć mniej urozmaicony niż poprzedni. MyÅ›leliÅ›my, że pójdziemy na basen, jednak sprawa trochÄ™ siÄ™ skomplikowaÅ‚a…

Pan Stachu – tak nazywamy pieszczotliwie naszego kierowcÄ™, zawiózÅ‚ nas pod kolejnÄ… górkÄ™ – Skrzyczne. A ponieważ wiek uczestników obozu jest bardzo zróżnicowany, myÅ›lÄ…c o tych najmÅ‚odszych, najsÅ‚abszych , na szczyt wjechaliÅ›my wyciÄ…giem.

JadÄ…c na Skrzyczne oglÄ…daliÅ›my niesamowite widoki, ale nie tylko  Każdy ekscytowaÅ‚ siÄ™, widzÄ…c zjeżdżajÄ…cych z góry rowerzystów, którzy nie bali siÄ™ ekstremalnych warunków panujÄ…cych na trasie. Gdy dotarliÅ›my na szczyt, próbowaliÅ›my dojrzeć Tatry, co byÅ‚o możliwe, ale akurat nie tego dnia. Niebo byÅ‚o zachmurzone, w oddali rozpÄ™taÅ‚a siÄ™ burza. OdpoczÄ™liÅ›my na szczycie, lecz potem schodziliÅ›my do Szczyrku w szybkim tempie – oby tylko nie „dogoniÅ‚a” nas ulewa.

Gdy znale¼liÅ›my siÄ™ już na upragnionej drodze „ani pod górkÄ™, ani z górki”, pragnÄ™liÅ›my zjeść cokolwiek. Przy naszej restauracji znajdowaÅ‚o siÄ™ wesoÅ‚e miasteczko, a tam każdy znalazÅ‚ coÅ› do siebie. Potem wstÄ…piliÅ›my do naszego centrum handlowego, zaÅ‚adowaliÅ›my siÄ™ do obozowego pojazdu i ruszyliÅ›my do oÅ›rodka.


9 lipca 2006

Niedziela. Upragniony dzieÅ„ zmÄ™czonych. PiÄ…ty dzieÅ„ obozu byÅ‚ dniem wzglÄ™dnego odpoczynku. CzekaÅ‚a na nas niespodzianka, bez żadnych zapowiedzi pojechaliÅ›my do Wadowic – do miasta, gdzie „wszystko siÄ™ zaczęło”. ByliÅ›my w domu Jana PawÅ‚a II, uczestniczyliÅ›my we mszy Å›wiÄ™tej w pobliskim koÅ›ciele i obowiÄ…zkowo zjedliÅ›my wadowickie kremówki. ByÅ‚o to niesamowite przeżycie, jedynym minusem byÅ‚o to, że sÅ‚oneczko czasami aż za mocno przypiekaÅ‚o (a wiosnÄ… prezenterzy prognozy pogody mówili: „Lata nie bÄ™dzie…”).

W zwiÄ…zku z tym chcieliÅ›my wykÄ…pać siÄ™ w jakimÅ› pobliskim jeziorze. Niestety, nigdzie nieb byÅ‚o odpowiedniego kÄ…pieliska. ZobaczyliÅ›my natomiast piÄ™kne Jezioro Å»ywieckie poÅ‚ożone w malowniczym krajobrazie. Niedziela to także dzieÅ„ przeprowadzki – przenieÅ›liÅ›my siÄ™ do schroniska w Å»ywcu, ale spÄ™dzimy tam tylko jednÄ… noc. (Tak wiÄ™c już nie mieszkam w 404, tylko w 5). Wieczorem pilnie Å›ledziliÅ›my w sali telewizyjnej finaÅ‚ mundialu. Chyba nie każdy byÅ‚ zachwycony wygranÄ… WÅ‚och, jednak przyznać trzeba, że spotkanie pasjonujÄ…ce…

PS: W 5 nie zmiażdżyliÅ›my jeszcze żadnego robaczka. Póki co…


10 lipca 2006

W żywieckim parku
W żywieckim parku
Przygotowania do ogniska
Przygotowania do ogniska
Przy ognisku
Przy ognisku

WstaliÅ›my rano (gdyby ktoÅ› nie wiedziaÅ‚). Åšniadanie niektórzy zjedli na stojÄ…co z powodu braku krzeseÅ‚. Ponieważ, jak to okreÅ›liÅ‚ pan Stachu, „bycie w Å»ywcu i "nieobejrzenie" rynku to coÅ› strasznego”, wÅ‚aÅ›nie tam siÄ™ udaliÅ›my. Rynek faktycznie byÅ‚ piÄ™kny, mieliÅ›my tam dany czas wolny, lecz najpiÄ™kniejszym przeżyciem byÅ‚o zobaczenie koÅ›cioÅ‚a WniebowziÄ™cia NMP. WnÄ™trze zachwyciÅ‚o każdego: cudowne organy, oÅ‚tarz, figury, sklepienie…caÅ‚y wystrój.

Pó¼niej pojechaliÅ›my na obiad (gdzie klimatyzacji nie byÅ‚o, a Gryzzli zemdlaÅ‚). NastÄ™pnie wymÄ™czeni wstÄ…piliÅ›my na basen w WÄ™gierskiej Górce – byÅ‚o to już przedtem obmyÅ›lone, wiÄ™c trafiliÅ›my tam bez żadnych komplikacji. KÄ…paliÅ›my siÄ™, niektórzy, jak to na basenie, opalali siÄ™, czytali gazetÄ™, mogliÅ›my tam też zobaczyć pokaz maÅ‚ych mistrzów taekwondo, czy minizespół taneczny. Na basenie mieliÅ›my tyle wolnego, że wypoczÄ™ci dojechaliÅ›my (w autobusie, po wielu perypetiach z klimatyzacjÄ…) do naszego nowego oÅ›rodka w Rycerce Górnej Kolonii. OkazaÅ‚o siÄ™, że nikt nie ma tu zasiÄ™gu (!) z wyjÄ…tkiem „pomaraÅ„czowych”.

Pomimo to miejscowość ta jest usytuowana w przepiÄ™knej okolicy. A za naszym oÅ›rodkiem rozciÄ…ga siÄ™ cudowny widok – polany, stogi siana, chatki, no i oczywiÅ›cie przecudowne góry poroÅ›niÄ™te lasami. Samo schronisko ponadto jest nowiutkie w Å›rodku, wiÄ™c gdy weszliÅ›my do niego, oczy prawie wyskoczyÅ‚y nam z orbit. Jednak najwiÄ™kszym atutem tego schroniska jest to, że znajduje siÄ™ tu, w przeciwieÅ„stwie do innych oÅ›rodków, w których byliÅ›my, miejsce na ognisko. Tak wiÄ™c wieczorem uczciliÅ›my minionÄ… poÅ‚owÄ™ obozu. Każdy pokój miaÅ‚ wymyÅ›lić jednÄ… zabawÄ™ na ognisko. Z powodu pó¼nej pory nie mogliÅ›my bawić siÄ™ w kalambury, lecz dobrym pomysÅ‚em byÅ‚ „GÅ‚uchy telefon” czy obozowe „RMF FM”. ÅšpiewaliÅ›my różne piosenki, od „PÅ‚onie ognisko w lesie”, „SzÅ‚a dzieweczka do laseczka” do „Nie pÅ‚acz Ewka”. KieÅ‚baskÄ™ i chlebek smażyliÅ›my na przera¼liwie krótkich wideÅ‚kach, a gdy już dokÅ‚adnie przeniknÄ…Å‚ nas dym, poszliÅ›my spać, myÅ›lÄ…c o tym, że już minęła poÅ‚owa obozu.


11 lipca 2006

Odpoczynek Na szczycie Wielkiej Raczy Schronisko na Wielkiej Raczy Wracamy do Rycerki Górnej <Na szlaku
Belka na której
siedzimy nie wytrzymała
naszego ciężaru
Na szczycie
Wielkiej Raczy
Schronisko na
Wielkiej Raczy
Wracamy do
Rycerki Górnej
Szlak prowadził nas
wzdłuż granicy ze Słowacją

Już wczeÅ›niej zostaliÅ›my uprzedzeni, że dziÅ› bÄ™dzie ciężki dzieÅ„. ZjedliÅ›my Å›niadanie i z prowiantem w plecaku ruszyliÅ›my podbijać WielkÄ… RaczÄ™. NaszÄ… grupÄ™ prowadziÅ‚ pan przewodnik, który, jak siÄ™ okazaÅ‚o, znaÅ‚ każdÄ… Å›cieżkÄ™ w tamtejszej okolicy. WyruszyliÅ›my piechotÄ… z naszego schroniska – pan Andrzej prowadziÅ‚ i nim doszliÅ›my do podnóża Wielkiej Raczy, mijajÄ…c caÅ‚Ä… RycerkÄ™ GórnÄ…, każdy zdążyÅ‚ siÄ™ zmÄ™czyć. WiÄ™c usiedliÅ›my na pÅ‚ocie zagradzajÄ…cym jakÄ…Å› posiadÅ‚ość. Zabawne byÅ‚o to, że nie przewidzieliÅ›my, że owe ogrodzenie może nie wytrzymać masy tylu strudzonych turystów. Gdy tylko belka pÄ™kÅ‚a siedzÄ…cy na niej spadli boleÅ›nie na trawkÄ™.

Ale nie czas roztkliwiać się nad siniakami, czas podbijać Wielką Raczę. Przyznam szczerze, że choć trasa nie była za trudna, to robiliśmy bardzo dużo przystanków. Z założenia mieliśmy robić pętlę, ale przewodnik mówił, że wszystko zależy od naszej kondycji, a z tą, tak mi się wydaje, nie było najlepiej. Pomimo marudzenia dotarliśmy na wzgórze, a tam efekt wędrówki nas zaskoczył. Panorama pobliskich gór z Wielkiej Raczy była zniewalająca, przepiękne widoki, niesamowite niebieskie niebo, wszystko to sprawiało, że gdy już tam chwilę posiedzieliśmy, nie chcieliśmy już nigdzie wracać.

Ale czas nas gonił, po spędzeniu tam przeuroczych chwil, podjęliśmy decyzję, że z powrotem idziemy inną drogą. Naprawdę warto było się zmęczyć, żeby zachwycić się urokiem Beskidów. Do ośrodka wtargnęliśmy wygłodniali, z emocjami, rzuciliśmy się na makaron z sosem pomidorowym.

Wieczorem znów zrobiliÅ›my ognisko. ByÅ‚o Å›piewanie, nawet lepsze niż to z poprzedniego dnia. Wieczór minÄ…Å‚ nie wiadomo jak szybko na taÅ„cach, Å›piewach i zabawie. O północy byliÅ›my w łóżku, wymyci – rzecz jasna. W powietrzu nadal czuć byÅ‚o aromat ogniska…


12 lipca 2006

Zaolzianka
Przed schroniskiem
"Zaolzianka" w Istebnej

Dziś kolejna przeprowadzka. Opuściliśmy ukochane schronisko i ruszyliśmy wpierw na basen, gdzie (no bo jak inaczej) okrążyliśmy lodziarnię. Po dłuuuugim przebywaniu nad wodą, udaliśmy się do pizzerii, by zjeść coś na obiad. Okazało się, że rozmiary pizzy przeraziły nas, więc większość nie zjadła wszystkiego.

Potem wsiedliÅ›my do autobusu i ufajÄ…c „prezydentowi Stasiowi”, dojechaliÅ›my do naszego kolejnego schroniska -„Zaolzie” w Istebnej. Schronisko to oczarowaÅ‚o nas – jest to wielki budynek, caÅ‚y drewniany, a wewnÄ…trz jest równie okazaÅ‚y. Stylowy wystrój, same rze¼bione drewno, olbrzymia jadalnia ze zdjÄ™ciami i grafikami. CaÅ‚a „Zaolzianka” jest przepeÅ‚niona tajemniczÄ… atmosferÄ…, jakieÅ› ciemne korytarze, zakÄ…tki, schody prowadzÄ…ce w zauÅ‚ek, wszystko to byÅ‚o czymÅ› ekscytujÄ…cym.

Jednak my byliÅ›my zbyt zmÄ™czeni, chcieliÅ›my wziąć prysznic. ByÅ‚ tylko maÅ‚y problem – prysznice czynne od 800 do 1000 oraz od 1800 do 2200. CudeÅ„ko! Druga rzecz, że jest lato, upaÅ‚, a na strychu ( jest tu naprawdÄ™ uroczo) jest okropnie duszno, jedyne maÅ‚e okienka wpuszczajÄ… Å›wieże powietrze. …i już nie robiliÅ›my niczego ciekawego – kompletny brak siÅ‚ na cokolwiek.

PS: Mają tu świetne boisko.


13 lipca 2006

Początek wędrówki
Początek wędrówki
na Baranią Górę
Odpoczywaliśmy bardzo często
Odpoczywaliśmy bardzo
często
Na szczycie Baraniej Góry
Spoglądamy z wieży
widokowej na
Baraniej Górze
Schodzimy z Baraniej Góry
Schodzimy
z Baraniej Góry
Do końca szlaku już niedaleko
Do końca szlaku
już niedaleko...
Przystanek przy ¼ródlanej wodzie
Jeszcze przystanek
przy ¼ródlanej wodzie...
Odpoczynek po długiej wędrówce
I możemy odpocząć
po długiej wędrówce

O 800 wyruszyliÅ›my. Ten dzieÅ„ wykoÅ„czyÅ‚ nas tak, jak żaden inny. Dziewięć godzin w trasie zrobiÅ‚o swoje. Autobusem podjechaliÅ›my do Koniakowa, stamtÄ…d wyruszyliÅ›my aby podbić BaraniÄ… GórÄ™. ZwieÅ„czeniem wycieczki w Beskidach musi być zdobycie tego szczytu – spod Baraniej Góry wypÅ‚ywa BiaÅ‚a i Czarna WiseÅ‚ka, a one dajÄ… poczÄ…tek Królowej Polskich Rzek – WiÅ›le.

Na górÄ™ wchodziliÅ›my niebieskim szlakiem. ByÅ‚ on bardzo urozmaicony – podczas wchodzenia wciąż napotykaliÅ›my zwalone drzewa (czasem wiÄ™c urywaÅ‚ siÄ™ szlak, z racji tego, że Å›ciÄ™to oznakowane drzewo), troszkÄ™ marudziliÅ›my, gdy pan Zbyszek wywiódÅ‚ nas w „krzojdy”. Jednak po wielu, wielu stawionych przez nas ciężkich krokach, zdobyliÅ›my to jedno z najbardziej znanych w Polsce wzniesieÅ„.

Chlapaliśmy się w Czarnej Wisełce,a na szczycie odpoczywaliśmy, oglądając góry z wieży widokowej. Piszę się to w kilku zdaniach, lecz zejście także trwało długo.

Na obiad poszliśmy do gospodarstwa agroturystycznego, gdzie zjedliśmy buchty (pyzy z jagodami + bita śmietanka. Kelner (Rafał z Katowic) był tak rozgadany, że opowiedział nam o swoim samochodzie terenowym, który miał 9 kół, szerokich na metr, który palił 250 litrów wody na 10 km oraz miał 1000 koni mechanicznych. Widok owego jeepa nieco rozwiał nasze wyobrażenia :P.

Do cna wymÄ™czeni w upalnym sÅ‚oÅ„cu wróciliÅ›my do naszej „Zaolzianki o 1700. Każdy byÅ‚ tak zmÄ™czony, że wieczorem nawet nie chciaÅ‚o nam siÄ™ wygÅ‚upiać, wiÄ™c zasnÄ™liÅ›my szybko. A ponieważ to ostatni dzieÅ„ w tym przepiÄ™knym schronisku, wpisaliÅ›my siÄ™ do kroniki:

My
Od metr czterdzieści
Do metr osiemdziesiÄ…t
Z młodzieńczymi myślami
Uśmiechem szczerym spontanicznym
My
Z oczami w których tańczą iskierki radości
My
Niepoważni
My
Zwariowani
My
Nieumyci :D( jakiś głos z tyłu)
~taki mały żart~
Wchodziliśmy dziś na Baranią Górę
Uff…ciężko
Jednak najwspanialszÄ… nagrodÄ…
Było chlapanie się Czarną Wisełką
Wybieranie z niej kamieni
Wymęczeni człapaliśmy smętnie z powrotem
(dziewięć godzin w trasie)
Padały jakże poprawne polonistycznie pytania:
„Ile jeszcze IÅšCIA?”
I wówczas na horyzoncie pojawiła się
„Zaolzianka”
Na odległość można było poczuć ten charakterystyczny zapach drewna
Jedna myśl tylko była w naszych głowach:
„Nareszcie…jesteÅ›my uratowani…;)”

DziÄ™kujemy Wam za to, że „Zaolzianka” przyjęła nas tak ciepÅ‚o. PoczuliÅ›my magicznÄ… atmosferÄ™. Szkoda tylko, że byliÅ›my tak krótko :)

Obóz wÄ™drowny – Gimnazjum w Siedlcu (www.gimnazjum.siedlec.pl)


14 lipca 2006

Dziś był dzień muzealny. Najpierw zobaczyliśmy Chatę Kawuloka. Mieści się ona w Istebnej i jest to coś w stylu skansenu. Ujrzeliśmy tam eksponaty beskidzkiej kultury ludowej: wiele instrumentów góralskich, przedmiotów codziennego użytku, narzędzia pracy. O wszystkim opowiadał nam pewien przeuroczy pan, który nie dość, ze mówił gwarą (a głosik miał cudowny), to jeszcze grał na danych instrumentach.

Z Istebnej pojechaliśmy do Koniakowa, tam obejrzeliśmy słynne koronki. Widok był naprawdę szokujący, wielkie serwety czy różne inne rzeczy wykonane z białych cienkich nici. W domu artystów ludowych oglądaliśmy także wystawę rze¼by. Na pamiątkę wpisaliśmy się do kroniki.

Z Koniakowa pojechaliÅ›my do WisÅ‚y – rodzinnego miasta A. MaÅ‚ysza. Miasteczko to jest doprawdy przepiÄ™kne i urokliwe. Te okolice żyjÄ… głównie z turystyki. Na deptaku mieliÅ›my wolny czas, a potem zjedliÅ›my rozgotowane pierogi. To byÅ‚a jedna wielka loteria, ponieważ nikt nie byÅ‚ pewny, jaki o jakim smaku dostanie.

Potem pojechaliÅ›my do ostatniego już schroniska w Ustroniu, nazywaÅ‚o siÄ™ ono „Wiecha”. Szef oÅ›rodka nie przyjÄ…Å‚ nas zbyt miÅ‚o, na każdym kroku przypominanie regulaminu, nie mogliÅ›my spać w Å›piworach, a warunki w owym miejscu negatywnie nas zaskoczyÅ‚y. NajÅ›mieszniejsze byÅ‚o jednak to, że za jakiÅ› „peerelowski” koc (który robiÅ‚ za koÅ‚drÄ™) w razie zniszczenia mielibyÅ›my zapÅ‚acić 75 zÅ‚. Jednak bardzo fajne byÅ‚o to, ze wszystkie nasze pokoje byÅ‚y poÅ‚Ä…czone tarasem, tak wiÄ™c wieczorem byÅ‚ grill. Wuja Elvis graÅ‚ na gitarze, a obóz rozÅ›piewaÅ‚ siÄ™ na dobre.

W chacie Kawuloka Radek gra na trÄ…bicie Przygotowujemy grilla
W chacie Kawuloka Próba gry na trąbicie
w wykonaniu Radka
Przygotowujemy grilla

15 lipca 2006

Przedostatni dzieÅ„ obozu – dziÅ› do zdobycia byÅ‚a ostatnia już górka – Czantoria. Na szczyt wjeżdżaliÅ›my wyciÄ…giem, im wyżej, tym zimniej. Gdy dotarliÅ›my na samÄ… górÄ™, zauważyliÅ›my letni tor saneczkowy i oszaleliÅ›my na tym punkcie. Niektórzy hamowali, niektórzy nie, lecz w obu przypadkach cudowne byÅ‚y zakrÄ™ty, gdy miaÅ‚o siÄ™ wrażenie, że wyleci siÄ™ zaraz w panoramÄ™ Ustronia. Widoki bowiem z Czantorii sÄ… niesamowite, choć górka ta nie przekracza 1000 metrów, to czymÅ› cudownym jest krajobraz gór, budynków, aż po sam horyzont.

Czantoria to ciekawe miejsce – po saneczkach spotkaliÅ›my pana oraz jego przyjaciela węża. ByÅ‚ to pyton. „ProszÄ™ pogÅ‚askać – gÅ‚askanie nic nie kosztuje, a jeÅ›li chcecie zdjÄ™cia, to 5 zÅ‚otych”. Gdy siÄ™ okazaÅ‚o, że jednak nie chcemy zdjÄ™cia z pytonem, pan byÅ‚ już mniej przyjemny… Na szczycie jest również sokolarnia, tam mogliÅ›my zobaczyć sokoÅ‚y wÄ™drowne w akcji. Sama prawie dostaÅ‚am siÄ™ w szpony tego przepiÄ™knego ptaka, gdy niespodziewanie wzbiÅ‚ siÄ™ nad nasze gÅ‚owy. Wspaniale siÄ™ patrzyÅ‚o, gdy krążyÅ‚ wysoko wokoÅ‚o, a chwilÄ™ potem z zatrważajÄ…cÄ… szybkoÅ›ciÄ… nurkowaÅ‚.

Ale sama Czantoria Wielka przed nami – wiÄ™c po zobaczeniu wszystkich atrakcji ruszyliÅ›my dalej, wyżej. Zdobycie szczytu nie byÅ‚o trudne. Wydawać by siÄ™ mogÅ‚o, że jest to najpopularniejsza góra w Beskidzie ÅšlÄ…skim, spotkaliÅ›my tam mnóstwo ludzi.

DotarliÅ›my wreszcie na owe wzniesienie i mogliÅ›my wejść na wieżę widokowÄ…. Efekt byÅ‚ niesamowity, trudno opisać, jak piÄ™kne sÄ… stamtÄ…d widoki. Góry na 360º oraz panorama miasta.

Wjazd na Czantorię Taki sprzęt budził zainteresowanie Pamiątkowe zdjęcie z panem Stasiem I znowu z panem Stasiem
Wjazd na CzantoriÄ™
- oczywiście bez
komórki ani rusz!
Na Czantorii: taki
sprzęt wzbudził
zainteresowanie!
Czantoria: pamiÄ…tkowe
zdjęcie z panem Stasiem
I znowu z panem Stasiem

To przedostatni dzieÅ„ obozu, lecz jutrzejszy dzieÅ„ to przecież już tylko podróż do domu, tak wiÄ™c dziÅ› musieliÅ›my zrobić nieodÅ‚Ä…cznÄ… część obozu – chrzest na prawdziwego turystÄ™.

Ekipa, która już otrzymaÅ‚a w poprzednich latach takowy chrzest myÅ›laÅ‚a nad zadaniami, poÅ›wiÄ™cili siÄ™ niemiÅ‚osiernie, gotujÄ…c te wszystkie „pyszne rzeczy”, narażajÄ…c siÄ™ zdrowotnie, gdy wdychali wszelakie opary wydobywajÄ…ce siÄ™ z nich. Jednak chrzest byÅ‚ jednak najwiÄ™kszym przeżyciem dla tych, którzy go mieli. ZnalazÅ‚o siÄ™ takich aż jedenastu. Oj, chyba nie byÅ‚o im lekko…

Każdy musiaÅ‚ siÄ™ przebrać za jakÄ…Å› postać z bajki. ZnalazÅ‚ siÄ™ tam przeuroczy prosiaczek, król (miotÅ‚a zamiast berÅ‚a) duchy, księżniczki, czarownice oraz inne…Najpierw wywoÅ‚ana osoba podchodziÅ‚a do Wielkiej Rady Obozu (tzn. p. WÄ…sik oraz p. Zwirn). Ewelina wkÅ‚adaÅ‚a im do buzi Å‚ychÄ™ mÄ…ki i tak „pufajÄ…c”, czytali podanie o przyjÄ™cie ich do grona prawdziwych turystów. Ich zadaniem byÅ‚o także zataÅ„czenie solo przed RadÄ…. Gdy to wykonali, musieli uciekać przed pokrzywami, by dotrzeć do plecaka wypchanego kamieniami. MajÄ…c go na plecach, przebyli drogÄ™ pod górkÄ™ i wrócili do stolików, gdzie czekaliÅ›my na nich z przeróżnymi substancjami w garnkach i nie tylko.

Podchodzili więc kolejno do:

  • Agaty i Natalii, które smarowaÅ‚y ich twarze maseczkÄ…, aby ich bu¼ki byÅ‚y jeszcze piÄ™kniejsze.
  • Ali i Pauliny wlewajÄ…cych im na gÅ‚owÄ™ niebieskÄ… ma¼ i formujÄ…cych modne fryzury (niektórym wychodziÅ‚y fajne oÅ›lizgÅ‚e pÅ‚etwy).
  • drugiej Agaty (ona to zawsze lubi siÄ™ znÄ™cać…), która wpychaÅ‚a im smaczny kisiel (ponoć to byÅ‚o najgorsze).
  • Macieja wyczekujÄ…cego, kiedy podejdÄ… do niego, by wepchnąć im kanapkÄ™ z pastÄ… naszej roboty.
  • PawÅ‚a, który po tym wszystkim krzyczaÅ‚: „Popij to!” i wrÄ™czaÅ‚ im kubeczek z napojem na bazie mleka („a to Nowaka byÅ‚o najlepsze”).

Gdy każdy to wykonał, stał się już prawnie prawdziwym turystą.

Nudno, ale za chwilę chrzest Prośba o chrzest Dobra kanapka Ochrzczeni razem z chrzczącymi
TrochÄ™ mi nudno!
Ale za chwilÄ™ chrzest!
Pokażę co potrafię!
Prośba o chrzest:
trochÄ™ mÄ…ka
przeszkadza!
Dobra ta kanapka! Już ochrzczeni
razem z chrzÄ…cymi

WróciliÅ›my do naszego oÅ›rodka, umyliÅ›my siÄ™ (pierwszeÅ„stwo dla ochrzczonych) i wieczorem zjedliÅ›my kieÅ‚baski z grilla. Przedtem dostaliÅ›my przysÅ‚owia, które mieliÅ›my przedstawić w grupach. Każdy główkowaÅ‚, co ma oznaczać np. chodzenie w kółko…okazaÅ‚o siÄ™, że byÅ‚o to przysÅ‚owie: „Potrzeba matkÄ… wynalazków”. Jednak nietrudno byÅ‚o nam odgadnąć inne hasÅ‚a, przy tej zabawie trochÄ™ siÄ™ „rozerwaliÅ›my”, lecz wydaje mi siÄ™ że nie dorównywaÅ‚o to zeszÅ‚orocznym kalamburom. RozmawialiÅ›my ze sobÄ…, pani kierownik podsumowaÅ‚a caÅ‚y obóz, wuja Elvis nie miaÅ‚ twórczej weny, wiÄ™c nie poÅ›piewaliÅ›my sobie, a zamiar zrobienia „zielonej nocy” wyperswadowaÅ‚a nam pani Krysia, zresztÄ… na jej obozach nie byÅ‚o tej tradycji. Każdy po prostu czuÅ‚, że to już koniec obozu, zrobiÅ‚o siÄ™ nawet trochÄ™ nostalgicznie. Każdy twierdziÅ‚, że byÅ‚o wspaniale…


16 lipca 2006

WRACAMY!

Ostatnie wspólne śniadanie
Ostatnie wspólne śniadanie:
nie każdy miał zadowoloną minę!

Kronikę prowadziła Alicja Brudło. Foto: Z. Wąsik

Zmieniony ( 27.01.2008. )